Po uczcie poszłam do dyrektor prof. McGonagall, bo miałam się tam zgłosić.
-Dzień dobry, panno Estrvadors.-rzekła chłodno
-Dzień dobry-odpowiedziałam
-Musimy cię przydzielić do jakiegoś domu-oznajmiła-Usiądź tutaj-wskazała na drewniany taboret. Włożyła mi na głowę starą tiarę przydziału. Harry mówił, że jak chcę trafić do jakiegoś konkretnego domu to wystarczy, że poproszę.
-Pasowałabyś do Slytherinu.. -zastanawiała się czapka.
-Prrrosszzęę..do Gryffindoru...do Gryffindoru..prroszzęę..-błagałam, lecz była nieugięta.
-Slytherin!! Ostatecznie!!-
Wyszłam smutna i udałam się do mojego nowego dornitorium. Troszkę się bałam, bo nowi znajomi, których poznałam w pociągu ostrzegali mnie przed Ślizgonami, a w szczególności przed Draconem Malfoyem i jego towarzystwem. Gdy weszłam do salonu, nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Z początku. Kiedy szłam czułam nieprzyjemne spojrzenia i szepty takie jak "nowa" i "ruda". Odnalazłam sypialnię. Moje współlokatorki też są takie niemiła, a wręcz wredne w stosunku do mnie. Myślę, że przekonywanie ich do mojej osoby nie ma sensu..i mam to..ehm..gdzieś.
Następnego dnia myślałam trochę nad tym, czy zadawać się dalej z Ronem, Hermioną, Ginny i Harrym, czy szukać znajomych w Slytherinie. W pociągu zauważyłam wzrok Rona...chyba się mu podobam..nie jest taki zły..nawet powiedziałabym, że jest całkiem niezły...i słodki.. i ma poczucie humoru..i.. ma charakterek.. Ma piękne oczy..a kiedy się tak na mnie patrzył.. był uroczy..podoba mi się.. Muszę spędzać z nim więcej czasu. Wyszłam z sypialni i usiadłam w salonie. Po chwili zorientowałam się, że to nie było mądre posunięcie, chociaż z drugiej strony może kogoś poznam.. Podszedł do mnie jakiś przystojny blondyn z dwoma "gorylami" po bokach. Pewnie ten cały Draco.
-O ku*wa! patrzcie to zaginiona siostra Weasleya!!-wrzeszczał ze śmiechem.
-Nie?-
-Oooo... a wyglądasz..z taką twarzyczką to ty tu nie przetrwasz..pewnie jeszcze jesteś szlamą, co??
-Jeśli cię to aż tak obchodzi to jestem czystej krwi!!-krzyknęłam, bo nie umiałam się pohamować
-Dobra .. nie bulwersuj się-powiedział po czym odszedł.
Zaczęłam czytać podręcznik do transmutacji. Niestety nie zbyt mi to wychodziło, bo czułam, że wszyscy się na mnie gapią. Kątem oka widziałam, że jakas czarnowłosa, plastikowa laska się do mnie zbliża. By uniknąć nieprzyjemnego spotkania z nią, wyszłam jak najszybciej i poszukałam swoich znajomych z Gryffindoru.
-W jakim jesteś domu?-pytała Hermiona.-Bo na pewno nie w Gryffindorze.
-W Slytherinie.-oznajmiłam.
-A prosiłaś o to, żeby być gdzieś indziej ?-dopytywał się Harry z ciekawością.
-Chciałam Gryffindor, ale tak wybrała ta głupia czapka.-zrobiłam smutna minkę.-Aaa..tam wszyscy są tacy niemili ??
-Tak-zgodzili się wszyscy poza Hermi.
-Nie..bo jest Nott.-
-To ten co chodzi z Katie Bell ??
-No..-
-Jak wygląda?? wiecie.., żebym wiedziała kogo szukać.
-Blada cera, ciemne oczy, czarne włosy, nie lubi hałasu, więc pewnie będzie siedzieć gdzieś w kącie.-
W dalszej części rozmowy Ron odzywał się o wiele częściej. Spokojnie mogłam stwierdzić, że chce z nim być. Tylko..boję się zrobić pierwszy krok...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz